sobota, 28 listopada 2015

Half a Heart~rozdz.3


- Przepraszam, ale.........Przyjaźń?!-podniósł ton
- Louis...Oboje przez ten czas się zmieniliśmy.
- To co z tego? Nie pamiętasz co nas łączyło?
- Słuchaj..Lepiej, żebyśmy razem się przyjaźnili. Poznali na nowo, a nie od razu zaczeli chodzić. To co z tego? Ja jestem inna ty też się zmieniłeś. No powiedz. Gdzie ten Louis, który nienawidzi tatuaży?-zaśmiałam się
- Wydoroślał. A ta Margaret, która kochała mnie?-zaśmiał się
- Przesadziłeś. Kochała, dobrze powiedziane.-zaśmiałam się
- Mogę spać u ciebie? Paliwa mi nie starczy na dojazd do naszej wspólnej willi.
- Zarabiacie tyle forsy, a nie stać was na własne domy? Pożyczę ci Audi Q7.
- A czym jutro przyjedziesz na koncert?
- Już mam na koncert przyjeżdżać.-zaśmiałam się- Mam dwa auta.
- A ja wolę zostać.-zrobił dziubek
Louis ty idioto. Właśnie dlatego cię....Lubię?
- Niech ci będzie.-przewróciłam oczami- Cymbale.
- Dzięki.- musnął mój policzek- Lamusie.
Zaprowadziłam go do pokoju gościnnego i poszłam do swojego....
       KILKA GODZIN PÓŹNIEJ...
Nie chętnie otworzyłam oczy i się odwróciłam. Dobra..Ale kurwa co robi Louis w moim łóżku?!
- Louis!-krzyknełam
Ten ,aż się zląkł gdy krzyknełam. Podniósł się i głupio uśmiechnął.
- Kiedy mi wlazłeś do łóżka?!
- Spokojnie, jestem w spodniach..-zaśmiał się- Chyba.
- Chyba to zaraz ci przypierdolę!
Nagle otworzyły się kawałek drzwi i usłyszałam głos:
- Co się tak drzesz?! Jest szósta rano!-krzykneła Kaja i trzasneła drzwiami- A i nie chce mi się jechać do spa! Będę na twitterze śledziła przygotowania do koncertu, a potem koncert! -Tomlinson zachichotał
Typowa Directioner...Okay..
- Nie musisz, bo przecież cię na niego zabieram!
Drzwi się znowu otworzyły. Kaja do mnie podbiegła i przytuliła.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Odsuneła się ode mnie i spojrzała w stronę Louis'a mruczącego pod nosem jakąś melodię. Zrobiła typowy Poker Face.
- To ja wam nie przeszkadzam....-wyszła ,a Louis się zaśmiał
- To na czym skończyliśmy?-zaśmiał się
Walnełam go. Ten złapał się za głowę udając, że go zabolało. Wstałam i zaczełam szukać ubrań na dzisiaj.
- Nie gap się na mój tyłek.-warknełam
- Kiedyś ci to nie przeszkadzało.-zaśmiał się
- Kiedyś. Dobrze powiedziane. Kiedyś cię kochałam. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Kiedyś utrzymywaliśmy kontakt pomimo wszystko. Wszystko co było między nami było kiedyś.-uniosłam się
Widziałam w lustrze, jak na mnie spojrzał. Oczy smutne. Nie wie co powiedzieć. Co zrobić. Tylko bawił się skrawkiem rogu pościeli. Chwyciłam czarne spodenki z wyższym stanem i granatową bokserkę. Do tego wziełam granatowe creepersy.  Weszłam do mojej toalety i tam się ogarnełam. Kiedy wróciłam z powrotem,a  on nadal tak siedział. Cholera. Usiadłam na przeciwko jego i złapałam za dłoń.
- Ale przecież jesteśmy przyjaciółmi.-posłałam mu uśmiech
Cholera. Jak mi ciężko tak mówić. Coś jeszcze chyba do niego czuję...
- Odwieziesz mnie do domu?-spytał
- Tak.-oznajmiłam

***
 Zaparkowałam przed sporą willą. Jak on na to mówi dom to na, jak wielki budynek mówi willa?! Z resztą nie jestem lepsza.. Mam podobnej wielkości willę, a mówię o niej "dom".
Dobra....Mniejsza z tym.
- Margaret, wejdziesz do środka?
- Nie powinnam zostawiać Kaji samą w domu..Willi.
- Ona ma piętnaście lat! Do tego, jak jest w jakimś fandomie to pewnie siedzi na twitterze!-krzyknął
- Dobra, ale na pięć minut.
Wysiedliśmy z auta. Szybko poszłam za nim i weszliśmy do środka. Powędrowaliśmy do kuchni. Usiadłam przy stole i obserwowałam co robi.
- Chcesz coś do picia?
- Nie.
Usiadł na przeciwko mnie. Nagle do kuchni wszedł Harry i zaczął szukać czegoś w lodówce. Odwrócił się i na mnie spojrzał. Z wielkim bananem na twarzy usiadł obok Louis'a.
- Cześć Margaret.
- Hey, Harry.
- Co cię do nas sprowadza?
- Ta ciota zapomniała zatankować auto i musiała u mnie nocować. A przed chwilą go tu podwiozłam, a on mnie zaciągnął do środka.- pokazałam na niego - Ja już powinnam iść.
Wstałam, ale Louis na mnie spojrzał i złapał za dłoń. Zaraz tu spłonę ze wstydu. Spojrzałam na niego. Harry czekał na jakąkolwiek reakcję od naszych stron.
- Widzimy się po koncercie?-spytał
- Cymbale, przecież kupiłam bilety na wasz koncert.-zaśmiałam się - Cześć.
Puścił moją dłoń i odprowadził do drzwi. Pożegnaliśmy się i wyszłam. Skierowałam się szybko do auta. Odpaliłam silnik i odjechałam.

#Louis
Margaret już pojechała. Wróciłem do kuchni. Harry siedział i się ze mnie nabijał.
- Nie rozumiem. Niby jesteście przyjaciółmi, a tak wam ciężko rozmawiać.
- To moja wina. To ja nie odzywałem się przez sześć lat.
- Chociaż dobrze , że czasem gadacie, jak kumple.-rzekł
- Czasem.-westchnąłem
Nagle Niall i Liam wpadli do środka.

***
 Wszyscy biegaliśmy po scenie, ćwicząc na dzisiejszy koncert. Przebierzemy dzisiaj Liam'a za gąsienice motyla! Nagle ochroniarze kazali nam iść na back stage. Szybko pobiegliśmy tam,  aby nie zostać rozerwanym na strzępy. Te nie które fanki są chore psychicznie. (Przepraszam, bez urazy. Ale naprawdę nie których zachowanie jest przerażające.)  Louise jeszcze próbowała zrobić porządek z włosami loczka..W końcu się wkurzyła i zrobiła mu koka. Wszyscy poprawiali jakieś szczegóły. Styliści czy jesteśmy w miarę dobrze ubrani. Chociaż gdybyśmy weszli w worki po ziemniakach, i tak by powiedzieli, że jesteśmy idealni pod każdym względem. Gówno prawda. Lou poprawiała nasze fryzury. Znaczy Harry'ego. Gdy nadszedł czas pobiegliśmy w stronę wejścia na scenę. Przybiliśmy sobie piątki. Nagle rozbrzmiała melodia She's Not Afraid. Wybiegliśmy na scenę, zaczynając koncert. Od razu przywitały nas krzyki fanów. Śpiewając rozglądałem się za Margaret. Kiedy zauważyłem Kaję i moją przyjaciółkę, szybko znalazłem się, jak najbliżej. Udając, że nie widzę jej, zacząłem śpiewać..

#Margaret
On na serio myśli, że nie widzę, jak zerka w naszą stronę? Rozbrzmiało Where Do Broken Hearts Go. Liam posyłał fanką buziaki. Harry zachowywał się, jak gwiazda rocka, przy okazji wygłupiając się. Przy nie których ich wygłupach mam wrażenie, że te fanki zaraz dojdą...Tak, to głupie. Niall skakał, jednocześnie grając na gitarze. Jak on wysoko skacze! Ja bym nawet tak nie umiała na trampolinie! Wtedy Louis z Liam'em zaczeli walkę na oblewanie się wodą. Przy okazji czasem zostały oblane fanki. Ale co im to przeszkadzało? To była przecież woda Liam'a / Louis'a! Nagle zostałam oblana przez Louis'a. Kaja zaczęła się śmiać, jak opętana. Specjalnie ją przytuliłam, a ta odskoczyła piszcząc.

***
  Ostatnie weszłyśmy na back stage.
- Dziewczyny!-krzyknął Liam i się z nami przywitał
Kaja robiła sobie z nimi zdjęcia, a ja stałam z boku. Znowu. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
- Cześć, jestem Louise.- aaa no tak, ta ich stylistka/fryzjerka
- Margaret. -posłałam jej uśmiech
- To o tobie tak oni opowiadali!-oznajmiła- Louis naprawdę jest zakochany. Dawno nie widziałam go w takim stanie. -puściła mi perskie oczko
Opowiadali o mnie? Louis jest zakochany? Dziewczyna wcisneła mi swój numer, mówiąc, że musimy się gdzieś spotkać. Nagle poczułam dużą dłoń na swoim ramieniu.
- Margaret, idziesz z nami?-spytał Niall
- Jeśli nie będę wam przeszkadzać z Kają.  - Nie przeszkadzacie! -krzyknął Harry- Jedziemy do nas. Czym przyjechałyście?
Już miałam się odezwać, ale uprzedziła mnie w tym siostrzenica.
- Czarnym Audi Q7.
- Pamiętam, jak kiedyś ciągle gadałaś o tym aucie.-zaśmiał się Lou
- Cicho.-machnełam ręką
Nagle zadzwonił mój telefon. Nieznany. Odsunełam się od nich kawałek i odebrałam.
- 'Czy rozmawiam z panią Margaret Jaeger?'
- Tak. O co chodzi?
Kaja przystaneła i na mnie dziwnie spojrzała. Czekała aż coś powiem. Chłopcy czekali na nas.
-' Mówi Dr. Miller. Pani Angelika oraz Marcel Grochala mieli wypadek samochodowy....'-po moim policzku spłynęła łza
- Czy, czy oni....
- 'Bardzo mi przykro...Niestety oni nie żyją. Prosimy o jak najszybsze zjawienie się we Wrocławiu wraz z siostrzenicą..'-rozłączył się
Opuściłam swój telefon na ziemię. Zapłakana spojrzałam na resztę. Podeszłam do Kaji i ją szybko  przytuliłam. Dzisiaj miał być dla niej najlepszy dzień w życiu...A tu stał się najlepszym i znienawidzonym..
- Co się stało?-w końcu spytała
- Kochanie....-wyszeptałam- Twoi rodzice mieli...mieli..Wypadek....Tak mi przykro..
- Co?!-odsunęła się ode mnie- Jak to kurwa nie żyją?!
- Kaju...
Dziewczyna zaczęła przeklinać po polsku przez łzy. Myśli, że nie rozumiem..Kiedyś się nauczyłam dzięki Marcelowi....
- Zamknij się i daj mi święty spokój!!! -krzyknęła
Pobiegła w nie znaną mi stronę. Już miałam za nią biec, ale Liam mnie zatrzymał, a pobiegł Louis...Niall podał mi mój telefon. Super...Ekran pęknięty. Z resztą co mnie on obchodzi. Usiadłam na ziemi nie zważając na moje spodnie. Mineło kilka minut, a ich dalej nie ma....Harry się wkurzył i poszedł w tamtą stronę. Patrzyłam się tępo w swoje obuwie. Oni coś do mnie mówili, a ja nawet ich nie słuchałam..Nagle zostałam przez kogoś przytulona. Kaja. Pożegnałyśmy się z chłopakami i poszłyśmy do samochodu.
- Margaret!-usłyszałam Louis'a
Podbiegł do nas i zaproponował, że on będzie prowadził, bo nie jestem w stanie. Nie miałam zamiaru się z nim kłócić, tylko podałam mu kluczyki..

***
 Moja siostrzenica, zamknęła się w pokoju. Było słychać, jak płacze, krzyczy w poduszki i się na czymś wyżywa..Ja  za to siedzę załamana w ramionach  Tomlinsona.
- Louis...Damy sobie radę.. -wyszeptałam- Możesz już jechać do nich. Coś trzasneło. Nagle  Kaja weszła do salonu.
- Mamy jakieś bandaże?-spytała
Wstałam i podeszłam do niej. Krew...
- Dziewczyno co ty zrobiłaś?-spytał Louis
- Przez przypadek rozbiłam lustro i....
Spojrzałam na jej rękę; kilka ran i małe odłamki szkła tkwiły w jej skórze. Jedyne co mnie najbardziej zmartwiło, że były też  świeże blizny po cięciu.
- Jutro, lecimy do Polski.-przerwałam- Załóż też dużo ciemnych bransoletek, jeśli nie chcesz aby ktoś to zauważył...-westchnełam
Chwyciłam ją za rękę(tą zdrową) i zaprowadziłam do łazienki. Po kilku minutach miała wyjęte odłamki i zabandażowaną rękę..









poniedziałek, 16 listopada 2015

Brat mojej przyjaciółki. rozdz.1



 Siedziałam w kuchni popijając herbatę. Jest piąta rano, a ja nie mogę spać. Od północy ten pieprzony anonim do mnie ciągle pisze, zamieniając mój telefon w pieprzony wibrator. Dlatego wyłączyłam urządzenie.
- Cass?-usłyszałam- Co ty tu robisz o tej godzinie?
Odwróciłam się w stronę chłopaka. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Liam stał w wejściu w samych bokserkach. Miałam idealny widok na jego umięśniony tors, silne ramiona, te tatuaże...Kiedy się otrząsłam z transu, szepnełam:
- Nie mogę spać. A ty?
- Można powiedzieć to samo.-podrapał się po karku-Niall i Harry..
- Dobra, już wiem o co chodzi. A Louis?-przerwałam
- On kurwa śpi, jak zarżnięty i nic go nie obudzi gdzieś do jedenastej..
- Ja też tak chce! -westchnełam
Wtedy do kuchni wszedł Louis.
- Ci biseksualni idioci wybili dziurę w ścianie..- podszedł do nas
W najmniej oczekiwanym momencie Louis zabrał mi kubek i wypił całą zawartość herbaty która została.
-  Co kurwa zrobili?! -krzyknął Liam
 Od razu wybiegł z pomieszczenia.
- Biseksualni?-zdziwiłam się
- Taaa...-westchnął
- Nie że nie jestem tolerancyjna, ale..Błagam, powiedz, że ty i Liam jesteście normalni...
- Spokojnie, nie lubię kutasów. Nie wiem, jak z Liam' em.

***
Nieznany: Stanął mi na twój widok.

Ja: Lecz się człowieku.

Nieznany: Możesz być moim problemem?

Nieznany: Z problemem najlepiej się przespać.

Ja: Jprdl..Wiem!

Ja: Spotkajmy się i wtedy bd mogła cię zaprowadzić do psychiatry!

Nieznany: Z chęcią pójdę na terapię małżeńską z Tobą;*

Co za pojeb...

Nieznany: Pięknie dziś wyglądasz;*

Ja: Wiesz, że mogę zgłosić ciebie na policję i możesz dostać kilka lat w więzieniu;*

Nieznany: Wysłałaś mi buziaczka!

Ja: Daj mi już spokój na dzisiaj i przestań robić mi z tel pieprzony wibrator:'(

Upierdliwy pojeb: Dobrze.

Ja: I na jutro, i po jutrze, i po po jutrze, i po po po jutrze, itd..

Upierdliwy pojeb: Chciałabyś;)


- Cassie! Chodźmy na zakupy!-jękneła Amy
- Wczoraj byłaś z Liam'em...-westchnełam
- Dobra. A z kim tak piszesz?
- Z jakimś pojebem.
- Pokaż ten telefon..-westchneła  zerkając na ekran- Ja pierdole. Współczuje, ale..Jeśli okaże to się jakiś pedofil, który ciebie zabije to mogę sobie wziąć ten uroczy zestaw z Myszka Micky i 101 Dalmatyńczyków?
- Dzięki za wsparcie.-przewróciłam oczami- Idę go poszukać u chłopaków.
- Nie ma za co!-krzykneła
 Podniosłam się z łóżka i poszłam do salonu. Oni znowu grają w jakieś gry..Usiadłam na kanapie pomiędzy Harry'm, a Lou..
- Louuis..-jęknełam
- Zostaw te jęki na kiedyś indziej.-odpowiedział mu śmiech tamtych- Mów, czego dusza pragnie?
- Jakiś chory pojeb do mnie ciągle pisze..-oparłam głowę na jego ramieniu
- To zablokuj jego numer i po problemie.-odezwał się Harry- Albo zanieś jego numer na policje i zgłoś nękanie.
- Albo..- tym razem Niall zabrał głos- Idź na zakonnicę.
- Ty chory pojebie.- zaśmiał się Liam- No chodź się przytulić.
Rozłożył ramiona i czekał, aż do niego podejdę. 100 razy nie trzeba powtarzać. Kiedy miałam już wstać, Niall podbiegł do niego.
- Niall! Mówiłem do Cassie!

***
  Weszłam do domu i od razu usłyszałam moją mamę. Po cichu zamknełam drzwi. Próbowałam się przemknąć nie zauważalnie, ale jak zwykle podbiegł jej piskliwy głupi york i zaczął na mnie szczekać.
- Cassandra!- podeszła do mnie- Gdzie ty kurwa byłaś?!
- U Amy.-westchnełam- Tata ci nie mówił?
- Nie pyskuj do mnie gówniaro!
Panie i panowie, o to moja matka wariatka. Przynajmiej nie muszę się codziennie z nią widywać. Rodzice dawno są po rozwodzie, a ja mieszkam z tatą i starszą siostrą.
- Przytyłaś. - raz, dwa, trzy...- Co ty masz na głowie?- zaraz ją rozszarpie...-Jak ty wyglądasz?!- siedem, osiem.. -Nawet nie umiesz się ubrać!
- Normalnie.-mruknełam- Na ile zostajesz?
- Zostaję do wieczora, więc się ogarnij i idziemy na zakupy!- ja pierdole, trza coś wymyślić
- Nie mogę iść z tobą na zakupy.
- Ciekawe..A gdzie niby masz iść i z kim? Jakoś nie wierzę, że komuś się podobasz. Jesteś brzydka, gruba, masz krzywe nogi..
- Po kimś to odziedziczyłam.-warknełam
Nagle poczułam przeszywający ból na swoim policzku. Spojrzałam na nią i poszłam na górę do pokoju. Nienawidzę jej tak bardzo. Nikomu się nie podobam, tak? Jestem gruba i brzydka? Mam krzywe nogi? Nie umiem się ubrać?! Ona jest pojebana! Przecież dobrze wyglądam, nawet lepiej niż ona!

***
 Czekałam na Liam'a. Chciałam utrzeć nosa tej kobiecie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Potem piskliwy głosik mojej matki. To pewnie Liam. Chwyciłam torbę. Wyszłam z pokoju i powoli zeszłam na dół.
- Ty naprawdę przyszedłeś do Cassandry, a nie do Angeliki?- Angelika-moja starsza siostra
 Stanełam z tyłu i przyglądałam się całej sytuacji. Wtedy przyszła Angelika..Druga szmata w tej rodzinie. Spojrzała na niego, a jej wzrok zatrzymał się na torsie widocznym przez biały T-shirt...No tak..
- Nie wierzę, że ta gruba pokraka znalazła sobie faceta!-pisneła ta tlenionia dziwka
Przedstawianie czas zacząć..
- Liam!-podeszłam do niego
- Cześć, kochanie.- cmoknął mnie w usta
 Omg jego usta są takie delikatne...Co ja sobie myślę?! On tylko udaje, że coś do mnie czuje i tyleee..
- A po co ci ta torba?!-krzykneła matka
- Zostaję na noc.- posłałam jej fałszywy uśmiech
 Szatyn chwycił mnie za rękę, po czym wyszliśmy z tego domu. Do auta odprowadził nas zdzirowaty wzrok mojej matki i siostrzyczki. Liam otworzył mi drzwi pasażera. Podziękowałam zajmując miejsce. Kiedy Liam zajął miejsce obok, zaczełam mu strasznie dziękować.
- Ty masz tak na codzień w domu?!
- Z siostrą, tak..-westchnełam- Na szczęście matka nie mieszka z nami.
- Jeśli mogę zapytać...Czemu?
- Rodzice są po rozwodzie, więc mieszkamy z tatą.-posłałam mu uśmiech

***
 - Liam czemu masz błyszczyk na ustach?!-krzyknął Louis- I do tego w odcieniu...
- Co?!-przerwał mu i wytarł usta- Jaki błyszczyk? Masz zwidy.
Wywróciłam oczami i usiadłam obok Amy. Ona spojrzała na moją buzię.
- Cass, twój błyszczyk...
- Ja pierdole..-westchnełam- Dobra! Liam'owi coś odbiło i się sam pomalował moim błyszczykiem!-skłamałam

Liam☺: Dziękuje x.

Ja: Nie ma za co.

***
Upierdliwy pojeb: Jak tam się ma moja księżniczka?;*

Ja: Awwwwwwwwwww

- Ej! Z kim wy tak piszecie?-spytał Lou
- Z tym pojebem.-wzruszyłam ramionami
- Z moją księżniczką.-usłyszałam Liam'a
Nie wiem dlaczego, ale coś mnie ukuło w serce. Przecież nic nie czuję, do Liam'a..Więc, dlaczego?

 Ja: Nawet dobrze.

Upierdliwy pojeb: Coś się stało?

Ja: Nic, wszystko okay☺

Upierdliwy pojeb: Dobra.... Jak masz mnie zapisanego w kontaktach?

 Ja: Upierdliwy pojeb;*

Upierdliwy pojeb: Księżniczka♡

Upierdliwy pojeb: No i dzięki za taką nazwę...Chociaż dodaj serduszko, co?



♡♡♡
Jak wam się podoba ta  seria?☺

czwartek, 12 listopada 2015

Brat mojej przyjaciółki. Prolog.



 Siedziałam u mojej przyjaciółki- Amy. Pomagałam jej ogarnąć w całym domu.Rodzice wyjechali w delegację, a na wakacje ma przyjechać brat dziewczyny. Teraz sprzątałyśmy jego pokój..Jaki chlew. Podobno wcześniej tu ostatnio nocował ich kuzyn. Wracając do brata blondynki..Nigdy go nie poznałam, ani nawet nie  zobaczyłam na fotografii. Kiedy poznałam Amy, jej brat już dawno się przeprowadził do Londynu, bo chciał zostać "kimś". Żadnych zdjęć nie wysyłał im, skoro prawie codziennie gadał z rodziną przez skype'a..Jestem cholernie ciekawa jaki on jest. Wiem tylko, że  Amy z nim zachowują się, jak dzieciaki w swoim towarzystwie. Nagle zostałam ochlapana wodą.
- Ty idiotko! -krzyknęłam
- Miałaś myć podłogi!
- Uważaj, żebym tobą jej nie umyła!-odpowiedział mi śmiech
Ale to nie był śmiech dziewczyny. On był bardziej męski. Odwróciłyśmy się w kierunku skąd usłyszałyśmy go. O kurwa..Amy od razu poleciała do niego.
- Po chuj myjecie tą podłogę, przecież jest czysto. -jego głos...wow
- Gdybyś widział co tu było wcześniej..-westchnełam
- Liam!-krzyknęła
- Dzieciaku!-zaśmiał się
- To jest Cassie.-wskazała na mnie- Za chwilę wrócę.
Wybiegła z pokoju zabierając wiaderko i mopa. Zostawiła mnie z nim samą. Zabije ją kiedyś. Chłopak spojrzał na mnie z góry. Zeskanował cały mój wygląd przez co poczułam się trochę nieswojo..Posłał mi uśmiech, który lekko odwzajemniłam.
- Aż tak było tu źle?-przechylił lekko głowę -Przecież tu zawsze był porządek.
- Tak. Podobno przyjechał ostatnio jakiś wasz kuzyn i zostawił "mały" bałagan..
Przeszedł obok mnie..O jacie jakie ładne perfumy...Zatrzymał się przy biurku po czym spojrzał na mnie.  Kurwa. Dopiero teraz zorientowałam się, że wyglądam pewnie jak mokra kura, a na głowie zaraz będę miała masę loczków. Gdzie jest Amy do cholery?!
- Cassie, dobrze zapamiętałem?
- Tak.
- Ładne imię.
- Dziękuję, dostałam je na urodziny.-przewróciłam oczami, a on się zaśmiał
O jejku jaki on ma uroczy śmiech! Wtedy przyszła Amy. No wreszcie!
- A właśnie.-odezwał się- Moi przyjaciele dojadą później.
- Ilu ich ma być?-westchneła
- Niall, Louis i Harry.
- Dobra, to my ci nie przeszkadzamy i idziemy, bo ta musi się przebrać.
Walnełam ją w tył głowy i poszłam do jej pokoju. Otworzyłam szafę i próbowałam znaleźć jakieś moje ciuchy co w tamtym tygodniu u niej zostawiłam...Jest! Wziełam moje czarne leginsy i koszulkę z nadrukiem batmana..W domu mam jeszcze więcej rzeczy z batmana, itd..Ale to jest mało istotne.Pobiegłam szybko do łazienki i się zamknełam. Super..Mam mnóstwo loków..Zawsze tak miałam, że od wilgoci kręciły mi się włosy. No trudno. Przebrałam się, a mokre ciuchy rzuciłam do kosza na pranie. Otworzyłam drzwi. Z dołu było słychać śmiechy. Wróciłam się po swój telefon i powędrowałam do salonu. Zwrok wszystkich się na mnie skierował...Koledzy chłopaka przyjechali..
- Czemu macie dopasowane ciuchy?-spytał blondyn
- Co do kurwy?-spojrzałam na koszulkę, a potem na Liam'a
Ja pierdolę..Nie..Nie. Nie. To jakieś żarty. Odwróciłam się i już miałam pójść po inną koszulkę, ale Amy mnie zatrzymała.
- Nie przebieraj się, Liam'owi to nie będzie przeszkadzało!-krzykneła
- Idę do kuchni idiotko!- odkrzyknełam
Przeszłam do kuchni i napełniłam szklankę wodą. Kiedy wróciłam, podbiegłam do mojej przyjaciółki i ją oblałam, po czym uciekłam za bruneta z burzą loków na głowie.
- Cassie!

***
  Amy z Liam'em poszli do sklepu, zostawiając mnie samą z nimi. Oni teraz grają w jakieś gry, a ja siedzę obok Niall'a. Poprawka. Próbuje siedzieć, bo zasypiam. Przymknełam lekko oczy i nagle usłyszałam huk. Natychmiast się zerwałam i spadłam na podłogę. Niall śmiejąc się pomógł mi wstać.
- Serio się przestraszyłaś dźwięku z gry?-zaśmiał się Harry
- Gdybyś zasypiał to też byś się przestraszył.
- No fakt. Niall jest naprawdę wygodną poduszką.-przewrócił oczami
Okay...Nie wnikam. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na fotelu.
- Ja i tak wolę przytulać się do Jason'a..-pokazałam mu język
- Kto to Jason?-spytał Louis
- To jest mój metrowy miś z dzieciństwa.-parsknełam

***
Poczułam dźganie palcem w mój brzuch. Otworzyłam oczy i uderzyłam kogoś po łapach.
- Ała!-pisnął Louis- Ale masz parę w ręce!
- Amy już jest?-wymamrotałam
- Nope. Jesteś skazana na nas kochanie. Znaczy na mnie, bo Narry spierdolił do wolnego pokoju.
- To nie możesz do nich dołączyć?
- Nie, dzięki. Nie jestem homo. -podniósł ręce
- A szkoda.-przewróciłam oczami
Odpowiedział mi uroczy śmiech.
- Ale jeśli chcesz tak bardzo obejrzeć gejowskie porno to zapraszam na górę do pokoju  na przeciwko łazienki.
- Przecież to pokój Amy!-krzyknełam zrywając się z fotela
- O co chodzi?-usłyszałam głos przyjaciółki -Czekaj, za chwile mi opowiesz!
Liam poszedł do kuchni, a ona gdzieś pobiegła. Moje oczy natychmiast się rozszerzyły, gdy usłyszałam jej krzyk. Potem zaczeła przeklinać i mówić, że oślepła. Widok przeklinającej Payne jest komiczny. Poszłam z Lou do kuchni. Kiedy ta wróciła, odepchneła brata od zlewu i zaczeła przemywać wodą oczy? Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Po chwili dołączył do mnie Louis.
- O co chodzi? I gdzie jest Narry? -spytał Liam
- Pieprzą się w pokoju Amy.-wykrztusił brunet
- O mój Boże..Moja biedna siostrzyczka.
- Oj, biedna..-westchnełam- Kiedyś jak przyszła do mnie to zastała Emily i jej chłopaka na kanapie w salonie.-parsknełam

***
 Nieznany: Co porabiasz ślicznotko? ;*
 Ja: Kim jesteś?
 Nieznany: Jak pierwszy raz zobaczyłem cię to powstrzymywałem się od zerżnięcia ciebie na swoim biurku.:)
 Ja: Spieprzaj zboczeńcu. :)
 Nieznany: Nie ładnie tak przeklinać kochanie.
 Ja: Poprostu daj mi święty spokój i usuń mój numer.
 Nieznany: Jesteś piękna gdy się złościsz.♡
 Ja: Przestań sobie ze mnie robić żarty i wypierdalaj.;)
 Nieznany: Nawet z tymi loczkami jesteś cudowna.;*
 Ja: To powiedz mi to prosto w twarz i przestań robić mi z telefonu pieprzony wibrator.;*
 Nieznany: Chciałabyś ślicznotko;*
 Ja: Dobra, pozostaje mi tylko jedno. Albo przestaniesz do mnie już pisać, albo blokuje twój numer.

środa, 4 listopada 2015

Horror×××(rozdz.17)


  Wracałam z piekarni do domu. Cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i śledzi. Jeszcze pięć minut i będę w domu.
Przyspieszyłam kroku, gdy usłyszałam cięższe kroki niż wcześniej..Cholernie się boję. Możliwe, że to ktoś od Luke'a, który ma coś nam zrobić w zemście. Albo w ogóle Luke. Wolę się o tym nie przekonywać. Wpadłam zmęczona do domu. Dziewczyny na mnie dziwnie spojrzały, ale zignorowałam to. Zabrałam dwie drożdżówki oraz butelkę wody i zaniosłam Amy.  Dziewczyna od razu wzięła się za jedzenie.
- Coś ci przynieść?-spytałam od nie chcenia
- Macie jeszcze jakieś książki do czytania? Bo te już kilka razy przeczytałam...-spojrzała na mnie
- Zobaczę..-mruknełam- Słuchaj.
- Hm?
- Powiedz mi wszystko o czym wiesz. Nic ci nie zrobimy, no chyba, że coś zrobisz co nas do tego zmusi.
- No to już po mnie.-westchneła- Obiecujesz?
- Obiecuje.

***
- A resztę już znasz...
Na początku nie mogłam uwierzyć w to co zrobił jej Luke.Przez jej opowiadanie, przypomniało mi się coś dosyć ważnego. Nie pamiętałam o tym, no bo przecież kilka dni potem zostałam porwana, gwałcona, zmuszana do wielu rzeczy...Dopiero dziś..Siedziałyśmy zapłakane. Otarłam łzy.
- Naszykuje ci kilka książek i wyślę kogoś, aby je przyniósł.-wstałam- Mów nam jeśli będziesz źle się czuła.
Wyszłam i zamknełam za sobą drzwi na klucz. Klucz rzuciłam do szuflady komody. Poszłam na górę i usiadłam przy fortepianie. Próbowałam jakoś się uspokoić po przez grę, ale tym razem nie pomagało. Zła uderzyłam pięścią o klawisze, które wtedy wydobyły okropny dźwięk.
- Miranda?-przestraszyłam się lekko- Ey, wszystko w porządku?-odezwał się Harry
- Nigdy. Tak. Nie. Rób.-warknełam
Odwróciłam się. No i super. Nagle zrobiło się zbiegowisko. Z nikąd pojawili się chłopacy. Potem dziewczyny..
- O co chodzi?-zapytał Liam
- O co chodzi?-zaśmiałam się. Pewnie nie będę mogła w ogóle wyjść z domu, ale co mi tam..- Byłam śledzona i obserwowana.-pierwsze- Amy mi wszystko powiedziała.-drugie- I przypominały mi się zdarzenia z przed mojego porwania, o których nie chcę na razie gadać.
Odwróciłam się i zaczełam znów grać. Doskonale czuję intensywny wzrok na swoich plecach.
- Dziewczyny, od dzisiaj nie wychodzicie z domu bez opieki.-odezwał się Louis- I to dotyczy wszystkich dziewczyn. -wiedziałam.
- Czemu akurat wszystkie?!-krzyknęła Mia - Bo mogą każdą z was śledzić.-oznajmił Zayn
Teraz pewnie Mia, Soph, Jennifer oraz Elizabeth są na mnie wściekłe.

***
Obudziłam się z krzykiem. Harry od razu się zerwał i mnie przytulił. Kiedy się uspokoiłam, zapytał:
- Victoria ci się śniła?
- Gorzej.-westchnełam- Luke.
- Chcesz mi coś opowiedzieć?
Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy. Doskonale było widać, że się martwi. Odsunęłam się od niego i usiadłam po turecku. Nie umiałam powstrzymać łez.
- Przed moim porwaniem, Luke mnie uderzył.-wymamrotałam- Kilka razy. A wiesz przez co? Bo nie byłam gotowa na swój pierwszy raz. Chciałam, żeby on był idealny, ale i tak w straszny sposób straciłam dziewictwo.-zaśmiałam się przez łzy-Kiedy wyszedł z pokoju to uciekłam do domu, szybko się spakowałam i pojechałam do Amandy na kilka dni...No i potem zostałam porwana.
Harry złapał mój podbródek i uniósł go tak, abym na niego patrzyła. Nie chętnie spojrzałam. Płakał? To chyba jakieś żarty. Harry Styles płacze.
- Ej, nie płacz..-westchnełam- Harry.
- Przepraszam.-pociągnął nosem- Tyle przeżyłaś...Wiesz o co mi chodzi.
- Tak. No chodź, poprzytulamy się.-dźgnełam go w policzek
Styles posłał mi słaby uśmiech, który lekko odwzajmiłam. Położył się, a ja po chwili się w niego wtuliłam..
- To kiedy jedziemy na te wakacje?-zaśmiałam się
- Możemy nawet za tydzień. Tylko wiesz, że weźmiemy że sobą Amy..
- Kiedy przestała się zachowywać tak jak wcześniej, to jest znośna.-usłyszałam parsknięcie- No co?
- Bo przestała mnie podrywać?
- Jesteś idiotą.
- Ale twoim idiotą...-pocałował mnie w czoło

***
Siedziałam sama w domu. Znaczy Amy jest na dole, ale teraz chyba śpi. Harry pojechał do biura, dziewczyny pojechały do Soph i Mii, a tamci przed chwilą pojechali załatwić coś ważnego. Lepiej, żebym o tym nie wiedziała, bo znając ich to nie chcą w nas w "to coś" mieszać... Pewnie chodzi o tą ich mafie czy coś. Usłyszałam natarczywe walenie do drzwi. Po chwili doszły do mnie dźwięki kilku osób. To nie nasi chłopacy...Szybko i po cichu zbiegłam na dół. Włączyłam kamerę przed wejściem. Kurwa...Luke i jacyś inni ludzie...Wyłączyłam kamerę.

Do: Liam, Harry, Louis, Zayn, Niall

TEN KTÓRY MA NAJBLIŻEJ DO DOMU MA NATYCHMIAST WRÓCIĆ DO CHOLERY INACZEJ JUŻ NIGDY MNIE NIE ZOBACZYCIE!!! KURWA LUKE I JACYŚ INNI LUDZIE ZARAZ WYWALĄ DRZWI!

Chwyciłam klucze od celi.
- Amy chodź szybko.-szepnełam- Musimy się ukryć. I weź dwie jakieś książki.
Ta się mnie posłuchała i zrobiła co należy. Rano Liam pokazał mi schron, gdzie mamy się wszyscy ukryć w razie czego. Otworzyłam ukryte drzwi i weszłyśmy do środka. Od razu zamknełam za nami drzwi na klucz. Usłyszałyśmy duży huk. I po drzwiach... Ściszyłam dźwięki w telefonie i czekałam na odpowiedź któregoś z nich.

Niall: WSZYSCY JESTEŚMY PO ZA  MIASTEM, ALE POSTARAMY SIĘ BYĆ JAK NAJSZYBCIEJ. Jesteś z Amy w schronie?

Ja: Tak.

- Gdzie jest ta dziwka Miranda?!- usłyszałam krzyk Luke'a - Calum, miała tu być!
Pokazałam mojej towarzystce, żeby się nie odzywała. Odpowiedziała mi po przez kiwnięcie.
- Widocznie dziewczyna jest sprytniejsza niż myślałeś.-odezwał się któryś
- Ashton zamknij się!-warknął- Dobra, to w takim razie..
Poczułam jakiś smród...O Boże..Pożar.
- Umiesz strzelać z broni?-szepnełam -Trzeba się nawzajem osłaniać.
- Coś tam umiem.
- Starczy. Musimy dobiec do garażu, wsiąść do samochodu i spierdolić, jak najszybciej.
  Chwyciłam broń. Odkręciłam kluczyk i otworzyłam drzwi z buta. Nikogo tu nie ma. Przebiegłyśmy połowe drogi, gdy poczułam przeszywający ból w nodze. Wycelowałam broń w napastnika i oddałam strzał. Oddałyśmy kilka strzałów i udało nam się wbiec do garażu. Chwyciłam klucze od najszybszego samochodu i go otworzyłam. Gdy Amy znalazła się obok rzuciłam jej telefon każąc dzwonić do Niall'a. Po odkręceniu kluczyka stacyjce wcisnełam gaz.
- Schyl się! Nie ma czasu na otwieranie drzwi garażowych! -krzyknełam

***
Byłyśmy w połowie drogi do miejsca pobytu chłopaków.
- Miranda, jak ty kurwa prowadzisz z postrzeloną nogą?!
- Trza sobie w życiu radzić!
- Harry i Liam cię zabiją!
- Lepiej, żeby oni niż tamci! -warknełam- A teraz cicho!
Wyjechałyśmy z lasu.  Najprawdopodobniej cała willa spłoneła..No chyba, że sąsiedzi wezwali straż pożarną. Zatrzymałam się z piskiem pod jakimś domem. Serio Styles?! Kolejna willa?! Wyszłam ledwo z pojazdu i ruszyłam w ich kierunku trzymając broń w ręku w razie wypadku.
- Ja was kurwa kiedyś zabiję! Jak to możliwe, że szybciej my tu się znalazłyśmy niż wy pod domem?!-krzyknełam
- Miranda, ty jesteś postrzelona!-krzyknął Liam
- No co ty kurwa nie powiesz?! Do tego podpalili nam dom! Ktoś mi łaskawie zatamuje tą nogę czy mam sobie ją uciąć?! -wrzasnełam wymachując pistoletem
Zayn podszedł do mnie i zaniósł w stronę auta.
- Ale jesteś lekka.-zaśmiał się
- Gdybyś dostawał tylko dwa marne posiłki dziennie przez dwa lata to też byś był lekki. -przewrócił oczami
Posadził mnie na masce samochodu.
- Amy, zrób coś i wyciągnij z schowka apteczkę.-westchnął - Tylko dwa razy dziennie? Ale pomimo to jesteś wytrwała i silna, jak na takie marne posiłki. Dzięki. -odezwał się do tamtej
Otworzył apteczkę. Wyjął specjalne nożyczki i przeciął połowę leginsów. Kiedy zaczął odkażać mi nogę, ujrzałam samochód Harry'ego.
- Jak to kurwa możliwe, że dom spłonął ,  a Miranda i Amy zagineły bez śladu?! Kurwa miał któryś z nimi zostać!-wrzasnął wychodząc - Liam to przecież twoja siostra! A jak je zabił za swojego popierdolonego braciszka?!
- Zamknij się idioto!- odwrócił się Malik - Tu są twoje zguby!
Owinął mi nogę bandażem, po czym poprosił o moją bandanę. Bandaż owinął materiałem i odsunął się ode mnie. Styles od razu do mnie podbiegł i przytulił z całej siły.
- Co się stało ci w nogę?-odsunął się-Już nie wspomnę o rozwalonym tyłem samochodu.
- Postrzelili mnie.- wzruszyłam ramionami
- Co kurwa?! Nie mogłyście spokojnie siedzieć w schronie i przeczekać?!
- Żebyśmy spłoneły żywcem?!
Przyłożyłam pistolet do jego klatki piersiowej.
- Miranda...
- Styles. Lepiej uważaj na słowa. Tym bardziej kiedy trzymam broń.

×××
I jak?☺ Moim zdaniem rozdział jest nie udany. Proszę o szczere opinie. Pozdrawiam!